...kto powiedział, że trzeba...?

                                                  Więcej móc , mniej "musieć"


      ..30, 31 grudnia, 1 stycznia...

    

      wypadałoby napisać coś na koniec roku lub początek nowego...ale chwila , kto tak powiedział, że trzeba? Nic na siłę, przecież to nie ma być obowiązek tylko potrzeba chwili. I tak jest z wieloma sprawami..bo "wszyscy "" tak robią , postanawiają. I tu taka mała dygresja właśnie w temacie postanowień noworocznych. Co roku mówię o tym głośno a tym razem nawet pisałam w Life in, że nie jestem zwolenniczką robienia obietnic związanych ze zmianą naszego stylu życia, odżywianiem, aktywnością fizyczną itp od tzw. pierwszego. Oczywiście nie strzelam sobie w kolano i nie odradzam Wam wizyty u dietetyka po nowym roku ale doradzam, żeby to była decyzja przemyślana. Takich styczniowych klientów ja i moje koleżanki mamy zawsze sporo i wielu z nich już po pierwszym tygodniu, czy dwóch wycofuje się bo nie jest w stanie narzuconym sobie nakazom i zakazom sprostać. Każdy moment jest dobry na pozytywne zmiany. Wprowadzajmy je pomału, krok po kroku, upewnijmy się, że są dla nas dobre. Jeśli chcesz ograniczyć słodycze bo Ci nie służą, nie mów :

"od 1 stycznia nie jem słodyczy".. tylko: "postaram się w nowym roku ograniczyć ilość słodyczy do np. 1 zdrowego ciasteczka na dzień do kawy lub 1 kostki deserowej czekolady na podwieczorek a do tego sałatka z owoców".. i to jest realne.

ale nie o tym miałam dziś pisać...

   Nie zmuszona więc jakąś konkretną datą tylko korzystając z okazji , że mam dziś 3 godziny dla siebie ( hura, nie często mi się to ostatnio zdarza ) , ciszę i spokój, postanowiłam skreślić kilka słów..

            

   Sporo jest różnego rodzaju refleksji, przemyśleń w internecie, na FB czy też w innych mediach społecznościowych. Może nawet za dużo. Ludzie wywnętrzniają się . Ale może taka jest potrzeba bo takie mamy czasy. Bo te ostatnie miesiące sprawiły, że wciąż jesteśmy w sieci.. Nie cierpię tego , ale sama też tak robię. Po części służbowo bo jak tu dziś prowadzić firmę jeśli nie ma nas na insta czy fejsie. Ale staram się ograniczać. Nigdy nie grzebię w telefonie przy jedzeniu i mam " uczulenie " na telefony leżące na  stole np podczas obiadu , że nie wspomnę o spotkaniach przy świątecznym stole... ale wracając do tematu...jest w nas potrzeba rozmowy, dzielenia się przemyśleniami, obawami. Trochę też jesteśmy próżni, lubimy się chwalić, być podziwiani, trochę gwiazdożyć..I chyba nic w tym złego, choć co raz częściej słyszę głosy, że jakaś znana ( hmmm? ) osoba postanowiła przestać idealizować wszystko, filtrować swoje zdjęcia wrzucane do sieci...Może to tylko kolejna moda... Ja nie mam tysięcy a nawet setek polubień swoich wpisów na blogu, facebooku ani nigdzie bo nie mam podrasowanych fotek jedzenia, swoich, nie dopisuję stu hasztagów, żeby się coś klikało...robię to dla siebie, dla kogoś kogo może moja treść zainteresuje, przyda się na coś...Lubię dzielić się choćby przepisami i cieszy mnie jak ktoś skomentuję, że coś wygląda pysznie i przetestuje mój przepis..

   Każdego roku , zazwyczaj ostatniego dnia jeszcze przed północą otwierałam mały torebkowy kalendarzyk i z namaszczeniem wpisywałam na pierwszej stronie swoje dane. Czytałam też życzenia do odchodzącego roku i sprawdzałam czy się spełniły ( zazwyczaj tak bo były dość ogólne, głównie związane z prośbą o dobre zdrowie moje i moich bliskich .. ) i zapisywałam nowe na nowy rok. To był taki mój rytuał. W tym roku chociaż tradycyjnie zakupiłam kalendarzyk a nawet dwa, nie czułam potrzeby, żeby zachowywać się jak dotychczas. Może to taki troszkę bunt, żeby nie robić wciąż tego samego, żeby coś zacząć zmieniać...Może to kwestia mojego wieku. Mam 45 lat, jestem ( mam taką nadzieję :-)) na półmetku i co raz częściej myślę o tym, że to jest moje życie , tylko moje. Zadaję sobie pytanie, czy jestem szczęśliwa, czy spełniam się, czy żyję w zgodzie z samą sobą? .. no nie zawsze.. więc kiedy jak nie od teraz ? Spełniamy czyjeś oczekiwania, jesteśmy tacy jakimi chcą nas widzieć inni, poświęcamy się dla dzieci, partnerów, rodziców, pracodawców i innych osób. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy MY???..jeśli czytaliście moje wcześniejsze wpisy na blogu to pewnie napotkaliście się na podobne refleksje. Choćby moje krótkie, spontaniczne wyjazdy, o których pisałam, to takie właśnie moje małe spełnienia, dbanie o własne potrzeby, o higienę umysłu, ciała i ducha :-).

 

 Nie chcę robić nic z musu, bo tak trzeba, bo tak wypada..uśmiechać się kiedy jest mi smutno.

To właśnie  będę starała się robić w nowym 2021 roku i w każdym kolejnym:

                                                                    Być sobą..

 I choć warunki są co raz to bardziej utrudnione, nie zamierzam rezygnować a wręcz przeciwnie celebrować małe chwile, cieszyć się nimi i nie bać się zmian.. i jeszcze jedno, być blisko natury :-) jeśli tylko możecie mieć zwierzaki, otaczać się nimi, róbcie to, kontakt z nimi daje, przynajmniej mi dużo energii ale i pomaga wyciszyć się, zrelaksować..mam 3 rynki, agamę brodatą ( Snake ) i mojego " mniejszego synusia " Tofika zwanego potocznie Zenkiem ( w sumie nie wiem czemu taka ksywa...)










I Wam tego właśnie życzę, spełniania się !


                                       

                                        

Komentarze

Popularne posty